Z okazji zbliżających się Walentynek post o... facetach :)
Co udało mi się zauważyć podczas moich 7 miesięcy tutaj?
Na pewno nie możemy generalizować i mówić o facetach w Ameryce ogółem. Dlaczego?
Każdy stan ma inną "mentalność" i tak samo, jak inne jedzenie/drinki będziemy mieli w Teksasie a inne w Nowym Jorku, tak samo jest zróżnicowanie jeśli chodzi o ludzi.
Co widać na ulicach w Teksasie?
- Naprawdę rzadko można tu spotkać hipstera w rurkach. Faceci ubierają się normalnie, jak każdy zdrowy mężczyzna ubierać się powinien.
- Raczej rzadko kiedy bywa, że mężczyzna przepuści kobietę w drzwiach przy wejściu do sklepu. Mam tu na myśli "spotkanie" zupełnie przypadkowych osób. Z tego, co rozmawiałam na ten temat z hostką, dowiedziałam się, że spowodowane jest to w głównej mierze tym, że same Amerykanki bardzo domagały się równouprawnienia i stąd takie zachowanie :)
- Przez bliskość granicy Meksyku jest tu naprawdę dużo niskich mężczyzn.
Jakich mężczyzn udało mi się tu poznać i jak?
Niestety, jak już ktoś kojarzy kim jest au pair większość szuka łatwej okazji do seksu. Au pair - przyjechała na rok, szuka przygód, pewnie z chęcią przyjmie Amerykanina w gościnę. Nie ukrywajmy, że są też au pairki szukające takich wyskoków. :) Ja do takich, na szczęście nie należę (dzięki Mamo za wychowanie!) i staram się mieć nosa do szukających łupów i omijać takich szerokim łukiem.
Zaraz po przyjeździe tutaj zadałam Pauli kluczowe pytanie - Jak kogoś poznać?. Odpowiedź była jedna - Tinder. No to zakładamy tindera.. Lewa, prawa, lewa, lewa, prawa, prawa. O jest match!
Oczywiście nie obyło się bez "Hi baby/sweetheart/honey! You are so beautiful! Can i kiss your pussy?". Z aplikacji tej w sumie nie udało mi się poznać nikogo wartego uwagi ;) Plus taki, że naprawdę dużo mi to dało na początku jeśli chodzi o język - jak już nawiązała się rozmowa, często padały słowa/wyrażenia, których nie miałam okazji wcześniej spotkać :)
Kolejna miejsce do poznania kogoś - klub/ulica/znajomi/siłownia/szkoła. Tu się rzecz ma podobnie jak w Polsce - poznajemy kogoś, wymieniamy się numerami (lub nie) i utrzymujemy kontakt (lub nie) :) Plus jest taki, że w przeciwieństwie do tindera, czy innych wirtualnych znajomości tu widzimy od początku jaki ktoś jest w rzeczywistości, jak wygląda, jak rozmawia, jak nas traktuje i korzystamy z uroków mowy werbalnej i niewerbalnej ;)
Ostatnie miejsce, dość popularne wśród au pair - portal okcupid, czy inne podobne portale. Czyli nic innego, jak portale randkowe ;) Rzecz podobna do Tindera, rozwinięta o krótsze lub dłuższe opisy :)
Krótki spis "ciekawszych" poznanych mężczyzn. Oczywiście są to przypadki wybrane, w sposób mniejszy czy większy zapadające w pamięć:
1. Łowca krokodyli - poznany przez Tindera chłopak z Luizjany. Na spotkaniu pokazywał filmiki, na których razem z kolegą próbowali dotknąć aligatora.
2. Turecki piosenkarz - poznany w klubie country, pochodzący z Azerbjedżanu. Po tygodniu znajomości zaprosił na swój występ na tureckim festiwalu, publiczność robiła sobie z nim zdjęcia. Po wpisaniu nazwiska w google okazuje się, że jest znanym w swoim kraju piosenkarzem. Ups!
3. Iluzjonista - poznany na ulicy podczas Sylwestra w Chicago. Po powrocie do baru umilał nam wieczór sylwestrowy sztuczkami magicznymi. A był w tym dobry!
4. Piosenkarz - poznany w barze podczas Sylwestra. Ma swój własny zespół, podejrzewam, że sławy z tego nie będzie, ale kilka piosenek całkiem do posłuchania.
5. Kickbokser - poznany w klubie. Przyjechał z Jordanii, żeby zająć się tutaj zawodowo (nie wiem na ile zawodowy może być ten sport) kickboxingiem i muay thai.
6. Habibi - czyli szukający na siłę związku chłopak z Iraku. Poznany w szkole, podczas kursu angielskiego. W trakcie zajęć opowiadał, jak siostra zginęła z rąk ISIS. Ile w tym prawdy? Nie mam pojęcia.
Nie szukałam i nie szukam związku tutaj na siłę, co ma być to będzie, ale korzystałam zarówno z tindera czy okcupid, chociażby po to, żeby nawiązać nowe znajomości z osobami niekoniecznie związanymi z aupairingiem. Co jest fajne w takim "randkowaniu"? Można poznać naprawdę fajne osoby, co ciekawe nie zawsze muszą to być Amerykanie ;) Tym sposobem jeden weekend miałam taki, że w piątek poznałam Meksykanina, w sobotę spotkałam się z Jordańczykiem, a w niedzielę z Ekwadorczykiem. Więc zawsze można sobie wyrobić znajomości, które w pewien sposób mogą zaowocować nam w przyszłości, chociażby tym, że w trakcie podróży można sobie załatwić miejsce noclegowe! ;)
P.s. Amerykanie są naprawdę "crazy" na temat Walentynek. Dekoracje, serduszka, cukierki walentynkowe są w sklepach praktycznie od początku stycznia. W szkołach odbywają się walentynkowe party dla dzieci, wszyscy wszystkim dają kartki i słodycze. Radio, które w okresie przedświątecznym było tylko z muzyką świąteczną, teraz jest tylko z piosenkami o miłości. Błagam niech to się skończy. Kochajmy się całym rokiem, a nie tylko w ten jeden dzień.
Pozdrawiam,
Natalia